Góry Sowie 23-24.10.2010 r. W dniu 23 października skoro świt stawiliśmy się liczną grupą (40 osób) na dworcu kolejowym w Legnicy. Szynobusem dojechaliśmy do Dzierżoniowa, a astępnie autobusem komunikacji miejskiej do Rościszowa, skąd wyruszyliśmy na szlak (zielony) . Poprzez Wielką Sowę (1015m) mieliśmy dojść do schroniska „Orzeł . Pogoda od samego rana nam sprzyjała więc humory były doskonałe. Na początku trasy natknęliśmy się na parę pięknych czarnych łabędzi. W Rościszowie zresztą czarnych zwierząt było więcej. Czarne były koty, psy, czarne wrony.  Pierwszy postój zrobiliśmy przy Starej Jodle gdzie przyszła pora na śniadanie. Zmieniliśmy szlak na żółty i im byliśmy wyżej tym więcej można było spotkać pierwszego chyba w tym roku śniegu. Jeszcze przed południem stanęliśmy na szczycie Wielkiej Sowy. Mimo silnego wiatru większość zdecydowała się wejść na wieżę skąd rozciągały się piękne widoki. Po dłuższej przerwie zeszliśmy do schroniska „Orzeł” gdzie zakwaterowaliśmy się w pokojach. Czasu mieliśmy sporo, więc udaliśmy się obejrzeć Podziemne Miasto Osówka. Tu jednak szczęście nam nie dopisało. Chętnych wycieczek do zwiedzania sztolni było tak dużo, że nie dostaliśmy biletów wstępu. Pewnie to za sprawą tych czarnych kotów z Rosciszowa. Chcąc nie chcąc wróciliśmy do schroniska.  Po obiadokolacji spędziliśmy resztę wieczoru na spotkaniu integracyjnym z tańcem i śpiewami w Piwnicy pod Orłem.
W niedzielę wyruszyliśmy przez góry w kierunku Bielawy. W planie było wejście na Kalenicę (964m). Nie wszyscy mieli na to ochotę gdyż pogoda już się trochę popsuła i zaczął kropić niewielki deszcz. Od Zimnej Polanki część grupy zeszła bezpośrednio do Bielawy do Leśnego Dworku, gdzie zdobywcy Kalenicy dołączyli później.  Stamtąd autobusem miejskim udaliśmy się do Dzierżoniowa na obiad, a następnie szynobusem do Legnicy.  Wszystko co dobre kiedyś musi się kończyć, jednak już rozmyślamy o kolejnej wyprawie.

 Do zobaczenia na szlaku

 Krystyna Drozd, Łucja Celoch