mlyn2016044Jesienne Wędrówy Sznurówy Spindlerovy Mlyn – 10-17 wrzesień 2016

Spindlerovy Mlyn to po Harrachovie i Pecu trzecia, a za razem ostatnia miejscowość skąd zaplanowaliśmy wypady po czeskich Karkonoszach. Tym razem było nas zaledwie 6 osób, ale za to najwytrwalszych. Na miejsce do pensjonatu „U cisaru” przyjechaliśmy busem. Po zakwaterowaniu w bardzo przyjemnych warunkach poszliśmy obejrzeć to co najbliżej czyli zaporę na Łabie. Zapora może nie jest wielka, ale widać że jest wykorzystywana do sportów ekstremalnych. Można przejechać na linie na drugą stronę Łaby, można się też po niej wspinać (oczywiście z asekuracją).

Na powstałym zalewie można pływać łódką lub wędkować. Idąc wzdłuż Łaby doszliśmy do centrum Spindlerovego Mlyna gdzie rozejrzeliśmy się po ofercie gastronomicznej i turystycznej miasteczka. Zarówno z dołu jak i z góry z pensjonatu widać było jak jest ono pięknie położone w centrum Karkonoszy w dolinie Łaby.
W niedzielę przyszedł czas aby wyruszyć w góry. Korcił nas wjazd wyciągiem jednak skoro i tak mieszkaliśmy dość wysoko poszliśmy szlakiem w kierunku Hornich Misecek, a następnie w kierunku źródeł Łaby. Stamtąd zaczęliśmy schodzić. Zatrzymaliśmy się po drodze w Labskiej Boudzie. Wielkie i bardzo nieprzyjemne schronisko. Mnóstwo betonu w samym sercu Karkonoszy. Szybko poszliśmy dalej zahaczając po drodze o Martinovą Boudę, a następnie o Medvedi Boudę. Stamtąd wrażenia były już dużo przyjemniejsze. Przed wejściem do domu zatrzymaliśmy się w pensjonacie Alba gdzie była czynna restauracja najbliżej naszego pensjonatu i gdzie już na co dzień wpadaliśmy na obiad.
W Poniedziałek wyciągowi już nie odpuściliśmy. Wjechaliśmy na Medvedin szeroką kanapą i stamtąd wyruszyliśmy na szlak. Kierunek mieliśmy podobny w stronę Labskiej Boudy jednak tym razem przechodziliśmy ponad Wodospadem Pancavskim najwyższym w Karkonoszach (148 m). W okolicach wodospadu rozpościerały się piękne widoki na dolinę Łaby. Labską Boudę tylko minęliśmy i udaliśmy się w kierunku Śnieżnych Kotłów. Widok na nie z góry zawsze zapiera dech. Droga powrotna wiodła nas wzdłuż Łaby Harrachovą cestą malowniczym szlakiem. Z dołu mogliśmy jeszcze raz podziwiać Wodospad Pancavski. Lato mieliśmy suche więc wodospad nie prezentował się tak okazale jak byśmy sobie tego życzyli, ale i tak doskonale było widać jego wysokość.
We wtorek wybraliśmy się busem na Przełęcz Karkonoską i Odrodzenie skąd zrobiliśmy pętelkę przez Petrovkę, Moravską Boudę i Davidove Boudy z powrotem do Odrodzenia. Przy okazji zobaczyliśmy że trwa odbudowa spalonej kilka lat temu Petrovej Boudy. Ścieżka którą szliśmy była bardzo sympatycznie urozmaicona figurkami zwierząt zamieszkujących Karkonosze. Z Odrodzenia zeszliśmy do boudy u Bileho Labe i wzdłuż Białej Łaby zeszliśmy aż do jej ujścia w Spindlerovym Mlynie.
W środę skorzystaliśmy z drugiego czynnego wyciągu żeby wjechać na Planinę. Zrobiliśmy sobie malowniczy spacer wzdłuż Planiną przez Chatę na Rozcesti i Vyrovkę skąd zeszliśmy do Spindlerovego Mlyna.
Czwartek miał być lekki. Szlak malowniczy górą z widokami na Spindlerovy Mlyn do skrzyżowania na Rovience. Po drodze zatrzymaliśmy się w chacie U Pirata i na tarasie widokowym delektowaliśmy się czeską specjalnością, smażonym serem. Z Rovienki zeszliśmy do Predni Labska i pod górę do skrzyżowania nad Michlovym Mlynem. Tu postanowiliśmy zakończyć naszą wędrówkę i zeszliśmy do szosy którą dotarliśmy do Spindlerovego Mlyna.
W piątek dokończyliśmy przejście przez Hromovkę. Jak się okazało szlak od 15.09 do 31.05 jest zamykany w celu ochrony zwierzyny. Obszar chroniony ogrodzony jest szczelną siatką, na szczęście bramy były jeszcze otwarte. Cichutko, aby nie płoszyć zwierzyny przeszliśmy zakazanym szlakiem.
Przez cały czas naszego pobytu pogoda nas wręcz rozpieszczała. Dużo słońca, ani kropli deszczu a temperatury powyżej 20 stopni, ale bez upałów. Cieplejsze bluzy, kurtki, peleryny cały czas pozostawały w plecakach. Na sobotę jednak zapowiadane były opady. Zamówiliśmy więc busa na 10.00. Jak się okazało nasz pesymizm był przedwczesny, ale skoro już przyjechał zabraliśmy się do Legnicy.
W ten sposób zakończyły się nasze wędrówki po czeskich Karkonoszach. Przez zimę trzeba będzie pomyśleć o czymś nowym. Tymczasem do zobaczenia na szlakach.

Krystyna Drozd